Co przeziębienie robi z Nocnego Łowcy


Na podstawie: Dary Anioła
Paring: Magnus x Alec, gdzieś w tle słabe przebłyski Jace x Clary

No nie wierzę. Serio, nie wierzę, niecały dzień temu (to było raczej w nocy) twierdziłam, że nie mam Wena, a tu co? Wen! Nie rozumiem tego stworzenia, ciągle próbuje udowadniać, że kłamię. Ale najważniejsze, że jest Malec. Ogólnie nie wiem skąd to się wzięło, po prostu się wzięło. Zaczęłam w nocy, a jak rano, o bardzo nieludzkiej porze (7.30, serio?! ;-; ) zbudzono do dentysty to zaczęłam pisać i o... Serio, przez jakieś 3 godziny łaziłam z telefonem i pisałam. Jakieś mohery w autobusie potem chyba zajrzały mi przez ramię, nie wierzę. Także ten, jest jakieś 7 stron tak pi razy oko, nie mam pojęcia jaka była pierwsza wersja zakończenia, ale wiem, że bardzo się zmieniła. Znowu jestem leniwa, nie ma segzów. Takie opisy wymagają myślenia, a ja ostatnio nie jestem do tego zdolna. Drugi raz z rzędu pamiętam o justowaniu, pozdrawiam Misę! 



      Plany Clary były samobójcze. Pomysły Isabelle były w najlepszym razie okropne i tragiczne w skutkach. Za to wszelkie wyskoki Jace'a najczęściej kończyły się najróżniejszymi problemami zarówno dla niego jak i dla Aleca. Tym razem też tak było.
      Poprzedniego dnia Jace poczuł nieodparty zew Nocnego Łowcy i koniecznie chciał zapolować na demony. Od czasu wielkie porażki z prawie wymarłym smoczym demonem Alec podchodził do jego pomysłów nieco sceptyczniej niż zazwyczaj. Nie chodziło o to, że nie ufał Jace'owi. Ufał mu w całym tego słowa znaczeniu, ale równocześnie zależało mu na posiadaniu niespalonych włosów... Ewentualnie wolał jeszcze trochę pożyć.
      Tak czy tak po półgodzinnej debacie w końcu się zgodził. I wcale nie chodziło o to, że Jace był cholernie przekonujący i doskonale wiedział jak wykorzystać swój urok, żeby przekonać do siebie dosłownie każdego. Nie... Wcale.
      Zaraz po tym, jak jego parabatai poszedł do swojego prywatnego Disneylandu zwanego magazynem broni, Alec poczuł się gejem jeszcze bardziej niż zwykle. Tak, poczuł się niesamowicie spedalony.
      Wątpliwości naszły go jeszcze zanim wyszli z Instytutu. Wystarczył jeden rzut oka za okno, żeby stwierdzić, że prawdopodobnie niedługo zacznie lać. Czemu akurat dzisiaj Jace musiał polować na demony? Jakby nie miał dziewczyny... Z ust osiemnastolatka uciekło ciężkie westchnienie kiedy oparł głowę o chłodną szybę. Czemu Magnus musiał dzisiaj pracować? Mógłby się wymigać od definitywnego trafienia w sam środek wiosennej burzy. Cały wszechświat musiał się uwziąć na geja...
      Nie pomylił się. Niecałą godzinę po ich wyjściu zaczęło lać. Całkowicie przemoczeni byli już po kilku minutach. Na dodatek wtedy zaatakował demon. Wyskoczył na Aleca z krzaków i rzucił go prosto w kałużę. Chłopak krzyknął z zaskoczenia. Zaczął szamotać się ze stworem w brudnej wodzie przy okazji rozchlapując ją i brudząc się błotem. Jace załatwił demona jednym cięciem serafickiego ostrza. Alec wstał próbując wytrzepać wodę z włosów, co było i tak bezsensowne, deszcz padał w najlepsze, można było odnieść wrażenie, że z nieba po prostu leci strumień wody. Skończyło się na tym, że wrócili do Instytutu przemoczeni, zmarznięci, a Alec dodatkowo podrapany.
      Wcale nikogo nie zdziwiło, że rano obudzili się z gorączką.

***

      - Aleeeeec, nudzę się. - Chory Jace był zdecydowanie tysiąc razy bardziej irytujący niż zwykły Jace, co sprawiało, że był nie do zniesienia. Nawet Alec nie potrafił z nim wytrzymać.
- Zamknij się. - Mruknął Lightwood. Chory Alec był zdecydowanie mniej cierpliwy. Chciał spać albo odpocząć, cokolwiek, ale jego parabatai mu na to nie pozwalał. Na szczęście była jeszcze Clary, która jako tako potrafiła doprowadzić Jace'a do względnego porządku.
      Na szczęście Isabelle miała plany. Ich młodsza siostra zdecydowanie tylko by wszystko pogorszyła. O ile nie otruliby się przygotowanym przez nią jedzeniem. Na nieszczęście ich mama też miała do załatwienia coś ważnego. Dobre było to, że Alec nie czuł się jak małe dziecko, przy Maryse na pewno byłoby inaczej. A Clary sobie radziła. Alec wolałby Magnusa, jego chłopak na pewno byłby w stanie zrobić coś, żeby poczuli się lepiej. Na wynalezienie runy leczącej przeziębienie, gorączkę czy inne choróbsko lub jego objawy już stracili nadzieję.
      Ledwie zamknął oczy, a do pokoju weszła rudowłosa dziewczyna Jace'a. Jego sponiewierane zmysły zdążyły go poinformować, że o dziwo podeszła do niego. Nie, to i tak było do przewidzenia. Poczuł jej, jak mu się wydawało, niezwykle chłodną dłoń na czole i z cichym westchnieniem otworzył oczy.
- Żyję - mruknął. Po chwili doszedł do wniosku, że nadal boli go głowa, więc na powrót zamknął oczy.
      Tak naprawdę był gotowy stwierdzić, że umiera, ale dramatyzowanie należało do Jace'a. Nocni Łowcy z reguły rzadko chorowali. On tak naprawdę zapomniał co to znaczy.Może coś kiedyś złapał, jako dziecko, ale minęło tyle czasu, że to nie miało znaczenia.
      Usłyszał przyciszone szepty Jace'a i Clary. Jego parabatai coś wymruczał, dziewczyna się zaśmiała, a on cieszył się, że nie patrzy. Prawdopodobnie gdyby spojrzał dodatkowo zrobiłoby mu się niedobrze. Niestety, umiał rozróżnić poszczególne słowa. I tak, teraz zdecydowanie umierał!
      Bardzo chciał, żeby Magnus miał czas. Już pieprzyć magię, mógł sobie zdychać, ale chciał mieć przy sobie Magnusa. Nie musiałby leżeć na kanapie w salonie i przysłuchiwać się zdecydowanie zbyt przesłodzonym wyznaniom Jace'a. Gdyby nie to, że nie miał najmniejszej ochoty na jedzenie prawdopodobnie już by się zrzygał. Czemu ludzie hetero nie mogli nad sobą panować?
      Nie powiedział absolutnie nic. Nawet jeżeli by chciał, nie dałby rady. Niespodziewanie zaczął kichać, co po chwili przerodziło się w kaszel. Naprawdę nigdy nie czuł się gorzej. Nawet Wielkie Demony miały więcej litości niż zarazki. Kiedy Abbadon go otruł przynajmniej był nieprzytomny, teraz nie było na co liczyć.
      Przekręcił się na bok i ciaśniej owinął kocem. Niespodziewanie zrobiło mu się potwornie zimno. Nie miał zamiaru się skarżyć. Nie był marudzącym ośmiolatkiem. Ewentualnie nie chciał litości ze względu na to, że obecnie czuł się niezwykle samotny w towarzystwie Jace'a i Clary. No tak, chory, opuszczony gej... On to zawsze miał pecha.
      Chyba udało mu się zasnąć, przynajmniej odniósł takie wrażenie. Kiedy znowu otworzył oczy Jace spał, a Clary siedziała w jednym z foteli ze szkicownikiem. Dopiero po chwili zauważył, że rzeczywiście minęły jakieś dwie godziny. I wcale nie zdziwiło go to, że czuł się jeszcze gorzej niż wcześniej. Miał wrażenie, że oczy posypano mu solą i teraz napuchły. Głowa bolała go jeszcze mocniej, a o reszcie wolał nie myśleć.
      Mimo wszystko spróbował się podnieść, co zauważyła Clary, chociaż miał szczerą nadzieję, że będzie zbyt zajęta swoimi sprawami. Spiorunowała go wzrokiem tak, że poczuł się jak nieposłuszne dziecko mimo, że nic nie powiedziała. Z miejsca zrezygnował ze swoich planów i po prostu usiadł opierając się plecami o poduszkę.
- Jak się czujesz? - Zapytała nadal obserwując go znad szkicownika. Nie pojmował jak mogła robić dwie rzeczy na raz, ale najwyraźniej przy okazji rysowała. Kobiety i ich podzielność uwagi. Czasami baby go przerażały.
       - Żyję... Jakoś. - Lekko przymknął oczy, bo światło słoneczne go raziło. Naprawdę nienawidził być chory.
- Świetnie. - Dziewczyna odłożyła szkicownik na bok i podniosła się z fotela. Po cichu wyszła z pokoju i po chwili wróciła z kubkiem pełnym parującego napoju.
- Dzięki, ale ja naprawdę... - Naprawdę nie miał ochoty na nic. Miał wrażenie, że nie byłby w stanie nic przełknąć. Jego gardło wydawało się być pełne ostrych kolców, które co chwila wbijały się coraz głębiej.
- To tylko herbata z cytryną, zaufaj mi. - Odparła Clary z miną, która mówiła, że wszelki opór nie ma szans.
      Niezbyt przekonany do tego pomysłu wziął od niej kubek. Był gorący, ale Alecowi było tak zimno, że wręcz chciał się do niego przytulić. Clary zajęła swoje miejsce i znowu zajęła się swoim szkicownikiem, chociaż Alec mógłby przysiąc, że i tak ich obserwowała. Prawdopodobnie dlatego zaczął posłusznie pić. Za pierwszym razem chyba poparzył sobie język, później poszło już łatwiej. Picie nie było aż takie złe, gardło nie bolało przy tym aż tak bardzo, a herbata trochę go rozgrzała.
      Jace akurat przekręcił się pod kocem i otworzył oczy. Blondyn zakaszlał kilka razy po czym zaczął szukać wzrokiem Clary. Alec wątpił, żeby Jace w ogóle myślał o czymś innym niż Clary i własne cierpienie. Dla niego najlepszym sposobem na przetrwanie tego dnia było przespanie go, ale o tym mógł jedynie pomarzyć.
- Umieram. Clary, umieraaaaam. - Jęknął zachrypniętym głosem blondyn wygrzebując się spod koca.
- Przysięgam, zapamiętam to sobie na wypadek gdybym chciała mieć kiedyś dzieci - westchnęła dziewczyna podnosząc się z fotela. 
- Wybacz, skarbie, ale rozmnażanie się to jedno z moich ulubionych zajęć. - Jace nie spuszczał z niej wzroku, kiedy podchodziła do kanapy.
- Drugim jest niszczenie zdrowia jego parabatai - burknął Alec osuwając się pod koc.
- Nikt nie kazał ci wpadać w kałużę - odparował blondyn.
- To był twój pomysł!
- Nie dość, że moja dziewczyna jest przeciw mnie, to jeszcze mój parabatai! Zdrajcy!
- Musisz dramatyzować? - westchnęła Clary.
- Jest Herondale, oni mają wrodzony talent do dramatyzowania. - Odpowiedział jej znajomy głos, w którym przebrzmiewało udawane znudzenie.
      Tylko tyle starczyło Alecowi do odnalezienia w sobie resztek energii, dzięki której wręcz podskoczył na swoim miejscu i podniósł się do siadu równocześnie wyglądając zza oparcia kanapy.
      Magnus stał oparty o framugę drzwi. Udawał względny brak zainteresowania, przynajmniej do czasu, kiedy zobaczył Aleca. Był ubrany tak, jak można było się tego po nim spodziewać. Rzucający się w oczy styl Magnusa był dla Lightwooda w pewien sposób hipnotyzujący. Dzisiaj miał na sobie obcisłe czerwone spodnie i czarną koszulkę przyozdobioną niezliczoną ilością agrafek. Jakby się zastanowić nie był to aż tak szokujący strój jak ja niego. 
      - Hej... - Twarz Aleca pojaśniała na widok czarownika, jednak trwało to tylko do czasu krótkiego napadu kaszlu.
- Wyglądasz strasznie, skarbie - stwierdził Bane nieznacznie się uśmiechając. Alec obserwował go cały czas, kiedy podchodził do kanapy.
      Tak bardzo chciał mieć przy sobie Magnusa i proszę! Jeden seksowny czarownik z dostawą do domu, o czym więcej marzyć? A, tak, o uwolnieniu się od Jace'a, który w obecnej chwili zabrał się za marudzenie, na co Alec już nie zwracał uwagi. W jednej chwili wszystko zaczęło skupiać się wokół Magnusa, świat Aleca najwyraźniej orbitował wokół jego chłopaka... Chyba było z nim naprawdę źle.
- Mogę zapytać, czemu twój niesamowity chłopak dowiaduje się o wszystkim ostatni? - Wymruczał czarownik przysiadając przy nim.
      Momentalnie zaczerwienił się, chociaż może nie było tego aż tak widać, w końcu policzki i tak miał już zarumienione. Cholerne przeziębienie.
- Myślałem... To znaczy... Mówiłeś, że pracujesz... - wymamrotał przysuwając się do Magnusa. Ten zdążył wsunąć się na kanapę tak, że Alec mógł spokojnie się o niego oprzeć. I to było lepsze nawet od herbaty, a ta wydawała mu się zbawieniem.
- Praca nie ucieknie, nie mam wielkiej konkurencji, ty jesteś ważniejszy. - Czarownik objął go w pasie tym samym przytrzymując przy sobie. - Próbowałem do ciebie dzwonić, ale miałeś wyłączony telefon - poskarżył się na co odcień twarzy Aleca stał się jeszcze czerwieńszy. - W końcu zadzwoniłem do twojej siostry, powiedziała mi jak jest i oto jestem. 
      Pozwolił sobie na przymknięcie oczu i rozkoszowaniem się zapachem Magnusa oraz jego ciepłem. Chyba znalazł swoje lekarstwo na przeziębienie.
- Uwierzysz mi, jeżeli powiem, że ratujesz mi życie? - Odezwał się po może kilku sekundach, a może po wiekach.
- Domyślam się. - Mówiąc to Magnus nachylił się do pocałunku. W pierwszym odruchu Alec spróbował się przysunąć, ale po bardzo szybkim przemyśleniu sytuacji niechętnie musiał się uchylić. Nie wiedział czy czarownicy mogą złapać przeziębienie, ale wolał nie sprawdzać. Wystarczyło, że jeden z nich był chory.
- Nie chcę cię zarazić. - Wyjaśnił widząc zaskoczoną minę Magnusa. Ten tylko się uśmiechnął i wręcz z rozbawieniem pokręcił głową.
- Jestem Wysokim Czarownikiem Brooklynu, Alexanderze, myślisz, że nie znam zaklęć ochronnych? - zaśmiał się zielonooki. Nie dał szansy na odpowiedź. Pocałował Aleca tak delikatnie, jakby był z porcelany.
      Kiedy odsunęli się od siebie Alec poczuł, że Magnus wstaje. Chciał zaprotestować, przecież było mu tak dobrze, ale zanim zdążył coś powiedzieć poczuł, że jest podnoszony z kanapy. Znowu się zaczerwienił, ale niespecjalnie chciało mu się wykłócać. Magnus był ciepły, a jemu było tak zimno... Wręczy zwinął się w ramionach czarownika zamykając oczy. Usłyszał ciche westchnienie swojego chłopaka.
- Naprawdę jest z tobą źle, co? - zapytał Magnus przytrzymując go mocno przy sobie.
- Nie wyobrażasz sobie jak bardzo. - wymamrotał w jego ramię. Czuł się naprawdę podle.
- Masz szczęście, znam genialną terapię świnkami morskimi. - Alec zastanawiał się czy to on coś przekręcił, czy Magnus naprawdę mówił o świnkach morskich.
- Rób co chcesz, ufam ci. - Nie wiedział czy pozwolenie Magnusowi na wszystko jest właściwe, ale ta odpowiedź wydała mu się najbezpieczniejsza.
      Nie wiedział kiedy znaleźli się w jego pokoju. Może przysnął? A z resztą kto by się tym przejmował. Był z Magnusem, nie musiał znosić marudzenia Jace'a ani jego okazywania uczuć wobec Clary, czego jeszcze potrzebował do szczęścia? 
      Mimowolnie zadrżał kiedy jego chłopak położył go na łóżku. Co z tego, że leżał teraz pod kocem i kołdrą? One nie były Magnusem. Z jękiem niezadowolenia przekręcił się na bok i wyciągnął rękę w ostatniej chwili, żeby złapać czarownika za nadgarstek. Zielonooki popatrzył na niego pytająco.
- Nie zostawiaj mnie. - Poprosił zdając się na urok swoich niebieskich oczu. Wiedział, że to był słaby punkt Magnusa i nauczył się to wykorzystywać.

***

      - Nie zostawiaj mnie. - Prośba sama w sobie brzmiała jak błaganie. Oto co przeziębienie potrafi zrobić z dumnego Nocnego Łowcy. Magnus wiele razy słyszał najróżniejsze błagania Aleca, ale były wypowiadane w zupełnie innym kontekście. Ale patrząc na swojego chorego chłopaka, który wpatrywał się w niego jak szczeniak tymi intensywnie niebieskimi oczami, nie potrafił, po prostu nie potrafił myśleć o tym, co robili w łóżku. Tym bardziej nie potrafił mu odmówić. Nie miał zamiaru go opuszczać, ale nie spodziewał się, że Alec tak zareaguje na jego chwilowe odsunięcie się.
      - Nie miałem zamiaru - odpowiedział kładąc się obok osiemnastolatka. Oparł się plecami o poduszkę i mocno objął chłopaka. Od razu poczuł, że ten wcześniej musiał drżeć z zimna, ale teraz się uspokajał. Może powinien się opatentować jako lek na przeziębienie? Nie, Alec by mu nie pozwolił. A mówiąc już o leczeniu powinien coś zrobić ze swoim chłopakiem. Chyba po raz pierwszy widział chorego Nocnego Łowcę, nie zatrutego albo rannego, a właśnie chorego. Może powinien prowadzić jakąś listę? Chory nefilim odhaczony, skacowany jest, nieirytujący... No cóż, Alec go nie irytował.
      Alec wyglądał naprawdę źle. No może nie tak źle jak po ataku Wielkiego Demona. Był blady, nie tak uroczo blady jak w naturze, ale chorobliwie blady, wyglądał jakby nie spał całą noc, chociaż prawdopodobnie spał o wiele więcej. Pod oczami dało się zauważyć tworzące się sińce. Poza tym wystarczyło go dotknąć, żeby stwierdzić, że ma porządną gorączkę. I pewnie jeszcze nigdy się tak nie czuł. Wszystko to czyniło go rozczulająco bezradnego, całym sobą wręcz krzyczał, żeby się nim zająć. Jak szczeniaczki czekające na adopcję.
      Magnus z reguły nie lubił psów. Były zbyt... psie. Tak, to idealne określenie. Psy szybko się przywiązywały i przez to potrzebowały właściciela. Koty z reguły były indywidualistami, jak Magnus. Kota możesz zamknąć w mieszkaniu, ale on i tak będzie chodził własnymi drogami i zrobi wszystko, żeby uczynić to miejsce swoim królestwem. Tak, Prezes Miau nie bez przyczyny był właśnie Prezesem. A Magnus był taki sam, a przynajmniej tak mu się wydawało. Nie miał problemu z dwuletnim wyjazdem na wakacje. No cóż, na początku miały być dwa tygodnie... Nie lubił być związany z jednym miejscem, całym sobą musiał mówić, że sam dobrze wie, co ma robić. Właśnie to irytowało Ragnora, jego, obecnie martwy, zielonoskóry przyjaciel wiecznie zarzucał mu, że zachowuje się nieprofesjonalnie podczas wykonywania pracy, Magnus nigdy nic z tym nie zrobił. A mimo to wszystko dał się uwiązać. Komu? Nastoletniemu Nocnemu Łowcy! Rok temu postukałby się w czoło i stwierdził, że zwariował. Ale czym jest miłość jak nie wariactwem?
      Zauważył, że Alec zdążył już zasnąć. Mimo wszystko nie utracił na sile. Trzymał się Magnusa tak kurczowo, jakby czarownik był deską ratującą rozbitka od utonięcia. Ostrożnie poprawił koc i kołdrę okrywając Aleca aż po ramiona. Po tym objął go mocniej i zaczął wypowiadać zaklęcia leczące. Kiedy zobaczył, że na twarz Lightwooda wraca trochę koloru stwierdził, że bycie czarownikiem jest naprawdę opłacalne. Nie dało się ukryć, że nadal wiedział co to znaczy być zakochanym po uszy.

***

      Po południu Magnus pamiętał już każdy szczegół pokoju jego ukochanego. Nie, żeby specjalnie mu to przeszkadzało. Mógłby leżeć z Alekiem cały dzień i nie byłby znudzony. Młody nefilim cały czas spał wtulony w niego. Alec śpiąc przypominał niewinnego, niczym nieskalanego anioła. To chyba była część jego natury, ale Alexander bardzo często przypominał mu anioła. Tylko czy istniał anioł pożądania?
      Chłopak chyba wyczuł, że Magnus o nim myśli, bo poruszył się delikatnie i otworzył oczy. Nie potrafił się oprzeć, zanim się zorientował utonął w niebieskich tęczówkach chłopaka. Ten uśmiechnął się jeszcze nie do końca rozbudzony i podciągnął się wyżej jedynie po to, żeby dotknąć policzka czarownika.
- Widzę, że czujesz się lepiej - stwierdził uśmiechając się mile zaskoczony pieszczotą.
- Jeszcze nie do końca, ale można tak powiedzieć. - Nie dało się nie zauważyć, że Alec nadal był zachrypnięty, ale wyglądał już zdecydowanie lepiej. - Dzięki. - Dodał całując go krótko.
- Przestań. Alec, kocham cię, nie musisz mi dziękować za coś, co chcę robić - odpowiedział delikatnie ciągnąc włosy chłopaka.
- Ale... - zaczął Alec czerwieniąc się w ten swój uroczy sposób, który Magnus tak kochał.
- Nie ma "ale" - uciął mu głosem nieznoszącym sprzeciwu. 
- Opowiesz mi coś? - Pytanie zaskoczyło Magnusa.
- Opowiadałem ci o Peru?

***

      Magnus obudził się ze snu o latających dywanach, lamach, kaktusach, świnkach morskich i piratach, ziewając przeciągle. Na początku nie widział w tym żadnego sensu. Poza tym nadal czuł się jakby był skacowany po szalonym wieczorze, który chyba nie skończył się najlepiej. Przynajmniej żaden zielony czarownik nie będzie się z niego nabijał...
- Witamy wśród żywych. - Musiał przyznać, że gdyby za każdym razem, kiedy miał kaca albo wydawało mu się, że go ma, Alec budziłby go tak seksownym mruczeniem świat na pewno byłby lepszy.
- A kiedy byłem martwy? - zapytał przeczesując długimi palcami swoje, teraz już oklapnięte, włosy.
- Nie jestem pewien, ale przed chwilą błagałeś, żeby świnki morskie zlitowały się nad tobą. - Alec najwidoczniej bardzo starał się powstrzymać od śmiechu, ale nie wychodziło mu to najlepiej.
      Chyba opowiadanie o Peru przedłużyło się do wieczora i chyba nie powinien robić tego przed snem. Świnki morskie i ten potworny kac będą go prześladowały po wieki. Poza tym chyba już nigdy nie spojrzy normalnie na kaktusy.
- Przysięgam, że to był najgorszy kac w całej mojej karierze. - To było jedyne, co miał na swoje usprawiedliwienie. W odpowiedzi usłyszał jedynie śmiech. 
      Wcześniej Magnus tego nie zauważył, ale Alec teraz obejmował go jakby nagle sytuacja z poprzedniego dnia się odwróciła. Tylko, że chłopak najwyraźniej chciał dać mu do zrozumienia, że będzie go bronił przed wszystkimi kacami świata. Na dodatek wydawał się już całkiem zdrowy, więc Magnus mógł czuć się dumny. Nie wiedział dokładnie z czego, to były proste zaklęcia. Z resztą bardziej zastanawiało go kiedy Alec zdążył pozbyć się swojej koszulki. Albo nie, walić koszulkę, tak było o wiele lepiej.
      - Och, nie wątpię... - mruknął chłopak chociaż z trochę mniejszym zainteresowaniem niż przed chwilą.
- Po zerwaniu z tobą nie chciało mi się nawet pić. - sprostował przesuwając się tak, żeby jego głowa znalazła się na wysokości głowy Aleca.
- Ale... Nic nie mówiłem... - Osiemnastolatek zarumienił się w jednej chwili. Magnus zakończył rozmowę przyciągając go do bardzo długiego pocałunku.

***

      Godzinę później obaj leżeli całkiem nadzy do pasa przykryci kołdrą. Alec ułożył się wygodnie na Magnusie i chyba nie miał zamiaru zmieniać pozycji. Czarownik poczuł jak Alec wiedzie ustami po jego obojczyku, a jego ciało zareagowało delikatnym drżeniem. Lightwood zdążył poznać wszystkie jego słabe punkty, a Magnus nawet nie wiedział kiedy to się stało.
      Przyjemną chwilę przerwało im pukanie do drzwi. Oczywiście samo pukanie było jedynie na pokaz. Siostra Aleca zajrzała do pokoju najwyraźniej z zamiarem powiedzenia czegoś, ale zamarła z lekko rozchylonymi ustami widząc brata w jednoznacznej sytuacji.
- Izzy... - westchnął Alec z miejsca się rumieniąc.
- Nieważne. - Isabelle szybko odwróciła wzrok i wycofała się z pokoju. - Widzę, że już lepiej się czujesz - dodała jeszcze zanim zostawiła ich samych.
      - Co teraz...? - Alec nadal był czerwony jak piwonia.
- Teraz... Teraz powinniśmy się umyć. - Mówiąc to Magnus zaczął powoli wstawać równocześnie podnosząc Aleca. Nie musiał długo czekać na pożądaną reakcję.

Komentarze

  1. Cóż... taką mam przez ciebie taki nawrót fazy na Maleca że nie wiem, a tu proszę jeszcze więcej tego. Dzięki, dzięki, dzięki *klęka i bije pokłony* Czekam na więcej Maleca. I życzę weny. *znów pokłony*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Faza na Maleca? To jest jak twarde narkotyki. Serio, robię notatki o nich. Ymm... Chciałam udawać skromną, ale czuję się zajebiście. Dzięki.

      Usuń
  2. Nie czytałam ksiazki nie znam bohaterów i nie ogarniam akcji, ale o moj boze to jest takie urocze *Q*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Polecam przeczytać, to uzależnia. Dzięki, chociaż za urok są odpowiedzialne oczy Aleca <3

      Usuń
  3. Khm. No nie wiem jak to będzie z tym komentarzem.
    Ja NAPRAWDĘ byłam przekonana, że nad to morze to dopiero jutro. A tu tak. Chujnia z dżemem. Ale tym to mi poprawiłaś humor. No, malec. No, justowanie. No, akapity. Pierwsza klasa!
    Natężenie pobłażliwego humoru - w skali od 10 do 10, coś jak 11, ponad przeciętną. Tak zabawnie. Tak słodko. Tak ślicznie. Tak malec.
    Sceny z budzeniem się i zasypianiem kojarzą mi się teraz tylko z naszym RP XD "Okej, ale połóżmy ich spać". Miłość. Dużo miłości. Bogowie, ten komentarz nie ma sensu. Kocham fanfiki z chorobą. Są takie kochane, urocze, w s z y s t k o. No i Alec. Oczęta och oczęta. Nie wiem co jeszcze. Mam herbatę na dole. Tyle komentarzy do napisania. To wcale nie wydaje się takie długie. Może dlatego, że tak płynnie i przyjemnie się czyta. Propsy. Chińszczyzna się zgadza. Coś tam. Nawet nie znalazłam żadnych błędów. A nie, chwila.
    " Alec wątpił, żeby Jace w ogóle myślał o czymś innym niż Clary i własne cierpienie." >> Pewnie miało być "własnym cierpieniem"?
    Ale mi niewygodnie. W dziwnej pozycji tkwię. Siadam. Chcę jeść. Dobra, nie chcę. Bo przypomina mi się mama Sumi.
    "Jedz, Misa, jedz".
    Słyszę jej głos w głowie. Brrr. Jest źle. Jaki krótki komentarz. A miałam się starać.
    Chuj. Dżem.
    Zło.
    Fangirl.
    Tyle skojarzeń.

    OdpowiedzUsuń
  4. Oczy Aleca :3
    Jakie to kochane ^^^^
    Ten komentarz nie ma sensu. Sens zjadły tytany xD
    Rzygam tęczą ////
    Tęcza ----> ////
    Ej, bo nie wiem. Co się zdarzyło w Peru? O.o
    ,,Zaraz po tym, jak jego parabatai poszedł do swojego prywatnego Disneylandu zwanego magazynem broni," Disneyland :D
    ,,Jeden seksowny czarownik z dostawą do domu, o czym więcej marzyć?"
    Jeszcze frytki do tego ;)
    Dzisiaj jestem jakaś taka nieogarnięta trochę, sorki ^^
    Ja chciałam segzy... No trudno, nic się nie stało.
    Ale chciałam segzy :(

    OdpowiedzUsuń
  5. Wiesz co? to jest plakat, jesteś zwykłym oszustem, czytałam dosłownie ten sam fanfic po angielsku, ludzie litości, to jest karane!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Popełniasz jeden zasadniczy błąd - nie czytam angielskich ff. Poza tym tłumaczeń nie umiem robić, ponieważ nie posiadam umiejętności przepisywania zdań po polsku, tak, żeby brzmiały logicznie. No i gdybym już robiła tłumaczenie - napisałabym, że to jest tłumaczenie i dałabym link do oryginału, więc proszę mnie nie nazywać złodziejką. Motyw choroby bywa dość często wykorzystywany, przynajmniej mi się tak wydaje. Skoro twierdzisz, że gdzieś to czytałaś/czytałeś to może podasz link, a nie rzucasz słowa na wiatr? Zobaczymy czy będzie DOSŁOWNIE TAKI SAM.
      Ps. Zanim coś opublikujesz, polecam sprawdzić pisownię, plakat? Chyba chodziło o plagiat. No i karalne* ;)

      Usuń
  6. Czekam, czekam, czekam! ^^ No i pozdrawiam i niech Wen ma cię w opiece!

    OdpowiedzUsuń
  7. bardzo podoba mi się ten fanfik. Zainspirował mnie to napisania własnego na blogu i stworzenia go :) czytałam to ze sto razy i znam na pamieć,uwielbiam cię! Powinnam się od ciebie uczyć. Przeziębiony Alec zawsze słodki,najsłodszy:)
    sama zaczełam,byłabym wdzięczna za opinię^^
    www.herbata-i-opowiadanie.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty