Wszystkie dramaty Yuriego Plisieckiego. Akt Pierwszy.

Czy poduszki powinny mruczeć? Raczej nie. Nie powinny też lizać swoich właścicieli po twarzach. Ręka Yuriego wsunęła się w miękkie futro. Mógł się spodziewać, że Potya prędzej czy później zmusi go do wstania. Kot był punktualniejszy niż zegarek, pory karmienia wyznaczały rytm dnia. Niestety, miało to też swoje minusy, jak na przykład dzisiaj, kiedy Plisiecki wolałby cały dzień nie wychodzić z łóżka. Nie chodziło o sen, ani o to, że czuł się lekko sponiewierany, a o to, na co ostatniej nocy pozwolił Katsukiemu. Cholera jasna, pozwolił, przecież nie był na tyle pijany, żeby stracić kontrolę nad sobą! Co innego Yuuri. Czy ta japońska klucha w ogóle potrafiła wypić cokolwiek z zawartością alkoholu i nie stracić rozumu?!
– Już... Nie śpię – wymamrotał, kiedy znowu poczuł szorstki język na swojej twarzy. Czemu wszystkim kotom świata z pysków jechało rybą?
Wygrzebał się z pościeli, biorąc kota ze sobą. Potya zamruczał, już uspokojony o losy swojego śniadania. Yuri trochę zazdrościł tego swojemu kotu – wystarczyła pełna miska trzy razy dziennie i już niczym się nie martwił. On za to czuł się kompletnie rozbity po ostatniej nocy. Oby tylko Yuuri nic nie pamiętał. Był tak pijany, że było to prawie niemożliwe. Będzie nieświadomy wszystkich wydarzeń po piątym kieliszku, bo Yuri nie planował mu o niczym mówić. Jednak Plisiecki miał pewne obawy. Gdyby tamten wykazał się lepszą pamięcią niż po słynnym już bankiecie, świat zmieniłby się w piekło.
– Cholera – rzucił pod nosem, widząc jaki burdel pozostał w salonie. Musiał to ogarnąć zanim Victor wróci. Diabli wiedzą, czemu Nikiforow postanowił zostawić ich na trzy dni samych. Być może ubzdurał sobie, że bez niego Katsuki i Plisiecki nawiążą jakąś magiczną nić przyjaźni? Może swojemu narzeczonemu powiedział gdzie go wywiało, ale Yuriemu nikt nie udzielił żadnych informacji. Ale w sumie po co to roztrząsać? Victor miał wrócić dzisiaj około siódmej wieczorem, a Yuuri pewnie miał takiego kaca, że nie będzie ani trochę przydatny. Poza tym czy on w ogóle chciał teraz oglądać Katsukiego? Prędzej zakopie się w najbardziej niedostępnym miejscu na całym świecie, żeby unikać Katsudona. Myślał, że już sobie z tym poradził, ale...


– Yurio, co ty wyprawiasz?! – wrzasnął Yuuri na widok młodszego chłopaka rozłożonego na fotelu butelką wódki. Tak przypuszczał, jako że nie znał rosyjskiego, ale nie potrzebował odczytywać etykiety, żeby się domyślić. Yurio spojrzał na niego ze złością, chociaż to było pojęcie względne. Już na początku ich rywalizacji, kiedy Plisiecki przyleciał na Hasetsu, zauważył, że ten najczęściej jest wściekły albo udaje wściekłego. Bardziej prawdopodobne wydawało się to drugie w gruncie rzeczy Yurio był też bardzo wrażliwy, ale nie dawał tego po sobie poznać zbyt często.
– Nie widać? – prychnął Plisiecki, dolewając sobie do szklanki. Co było bardziej przerażające? To, że Yurio miał ledwo szesnaście lat i w ogóle nie powinien pić alkoholu czy to, że Victor może zauważyć ubytki w barku i się domyślić? Przecież pod jego nieobecność to Yuuri był w pełni odpowiedzialny za Plisieckiego. Obiecali Yakovowi i dziadkowi Yurio, że się nim zajmą! Gdyby ktokolwiek się dowiedział...
– Nie powinieneś! Jesteś niepełnoletni! – Bez sensu w ogóle było to mówić. Yurio był doskonale świadomy swojego wieku, a to chyba jeszcze go zachęciło. Zbył Yuuriego wzruszeniem ramion i napił się, bezczelnie patrząc mu w oczy. Nie ma to jak zbuntowany szesnastolatek. Może Plisiecki już się taki urodził? Victor znał go trochę dłużej i nie wydawał się zaskoczony jego zachowaniem. Czy po prostu nie dawał się prowokować, żeby go jeszcze nie podpuszczać? Jego rodzice obrali podobną taktykę z Mari. Pogodzili się z jej wybrykami, kiedy zauważyli, że awantury nic nie dawały.
– Dobra, jak sobie chcesz, ale ja piję z tobą – powiedział, zmieniając taktykę. Wziął z barku szklankę i usiadł naprzeciwko, sięgając po butelkę. Yurio z wrażenia opadła szczęka. Nie trwało to jednak długo. Uśmiechnął się kpiąco do Yuuriego.
Powodzenia. Tylko nie piszcz mi rano, że masz kaca, Wieprzu – rzucił lekceważąco.


W tym momencie powinien to przerwać. Wiedział jak łatwo Yuuri się upija i jaki potem jest. Byli zupełnie sami, więc nie było nawet nikogo, kto by opanował Katsukiego, gdyby przyszło mu do głowy coś totalnie idiotycznego. Dobra, nie opanował, ale zabrał go jak najdalej od Yuriego!
Powoli ogarniał salon. Przyda się wynieść śmieci zanim wróci Victor, być może zauważy braki w barku, ale to nic, nie będzie zły. Bardziej prawdopodobne, że nie zwróci na to uwagi. W sumie Yuri się zastanawiał czy sam by mu nie pozwolił. Bardziej chodziło o ogólny burdel, jaki został po tej nocy, nie mógł uprzątnąć tego ze swojej głowy, ale chociaż pozbędzie się dowodów rzeczowych. Poza tym Victor pewnie chciałby wiedzieć, co się działo, a nie miał nigdy o tym usłyszeć. Yuuri też nigdy się nie dowie. Dzięki jego żałosnej odporności na alkohol, Yuri będzie jedynym pamiętającym całe żałosne zajście.


Dziwnie zaczęło się robić w połowie drugiej butelki. Yuuri na razie wydawał się spokojny, chociaż pozory myliły. Pewnie dopóki nie był zupełnie pijany, nie dawał oznak, że jego mózg zamarynował się w etanolu. Yuri za to rozluźnił się i zapomniał, kiedy powinien się zamknąć. Mówił wszystko, co uznał za wystarczająco interesujące albo zabawne. Z nieznanych powodów zaczął opowiadać o swoich kotach.
– Pierwszego dostałem od mamy. Przyniosła go z zakupami, bo... Bo chyba im trułem, że chcę kota. W ogóle to była jakaś diva i wiecznie miał wojnę z moim dziadkiem o jego ulubiony fotel, więc nazwaliśmy go Tsar. – Może mamrotał trochę niewyraźnie przez alkohol. Dobrze, że Katsuki siedział cicho, bo gdyby zapytał o jego matkę... W obecnym stanie Yurio pewnie zacząłby go tłuc patelnią, a potem tłumaczyłby Victorowi, czemu jego gary mają teraz wytłoczenia w kształcie Japończyka. – Zaczął ze mną spać, a jak mnie nie było, to zajmował moje łóżko... N-no i raz po prostu się nie obudził – zająknął się pod koniec. Wziął większego łyka, żeby się nie rozkleić na wspomnienie starego kociska. Był już dorosły, kiedy z nimi zamieszkał. Przeżył pewnie jakieś czternaście lat... Cholera, wypił albo za mało albo za dużo.
Kilka miesięcy później dziadek dał mi Potyę – dodał, żeby Katsuki nie mógł powiedzieć niż żałośnie pocieszającego. – Kiedy przyniósł go ze schroniska był białą kulką wielkości twojej samooceny, w ogóle zdziwiliśmy się, jak się okazało, że nie jest dachowcem...
Na drugi ogień poszły jakieś dziwne historie z Victorem. Będąc pod opieką Yakova mieli ze sobą kontakt, odkąd Yuri zaczął brać udział w zawodach. Chociaż Katsudon nie musiał wiedzieć, że czasem podczas pierwszych wyjazdów spali razem, bo Plisiecki nie potrafił zasnąć bez swojego kota. Victor był dla niego trochę jak starszy brat. Czy starszym braciom nie robi się świństw w postaci opowiadania o ich kompromitacjach?


Być może już nigdy nie spojrzy w lustro bez poczucia wstydu. W końcu i tak powiedział, że kilka razy spał z Victorem. Poza tym po cholerę w ogóle opowiadał o kotach? Nawet nie było powodu, żeby o tym pomyślał. Potya spędził całą noc w legowisku Makkachina, a pies bał się ułożyć obok niego. To było wręcz niewyobrażalne, że ten pudel bał się czegoś tak pluszowego, jak Potya. Może miał wredną mordę, ale poza tym był puchatym niewiniątkiem.
– Yurio? – Yuuri wygrzebał się z sypialni. Wyglądał jakby został uwiązany do wściekłego niedźwiedzia i przeciągnięty przez całą Syberię, żeby nie powiedzieć, że jak gówno. To dało Plisieckiemu jako taką satysfakcję, ale przeżył też kilka małych zawałów na myśl o tym, że Japończyk pamięta tą żenującą noc. Przyłapał się na tym, że doszukuje się najmniejszych wskazówek w postawie i wyrazie twarzy Yuuriego, które świadczyłyby o tym, że myśli sobie o nim... Cholera, co on mógł w ogóle myśleć?! Sam był winny, ale... Ale to on zaczął. Jeśli pamiętał, co Yuri gadał, to... To pora skoczyć z okna! Tylko Victor jak na złość musiał mieszkać na cholernym parterze!
– Mógłbyś trochę ciszej? Proszę. – Tylko tyle! Żadnych komentarzy, żadnych pytań! Yuri jak na złość wrzucił ostatnią butelkę do worka na śmieci tak, żeby wywołać jak najwięcej hałasu. Do diabła z kacem Yuuriego, on tu przeżywał emocjonalny kryzys! Po tym wykonał teatralny ukłon i zaczął ciągnąć pamiątki tragicznej nocy do drzwi.
– A ty gdzie? Mógłbyś się najpierw ubrać w coś cieplejszego niż piżama. – Oczywiście. Yuuri musiał udawać przejętą mamusię nawet na kacu.
– Nie mów mi jak mam żyć! – wrzasnął pokazując środkowy palec. Mógłby chociaż podziękować za ogarnięcie całego salonu samemu, a nie jeszcze się czepiać jego ubioru. Może by się przebrał, gdyby ktoś miałby go zobaczyć. Jednak nagłówek w stylu „Plisiecki popierdala w piżamie z „Króla Lwa”!” to przypał, ale przecież nie byli obserwowani dzień i noc. Dziennikarze i paparazzi mieli ciekawsze rzeczy do roboty niż pilnowanie osiedlowych śmietników.


Jeszcze przed północą zupełnie im odbiło. Zaczęli powtarzać najlepsze programy Victora przy okazji go parodiując. Zaskakujące było to, jak Yuuri łapał równowagę po takiej ilości alkoholu. Wchodziło to mu na ambicję, bo sam momentami się potykał o własne nogi. Coś poszło bardzo nie tak i uznał, że skoro tak bardzo mu nie wychodzi, może powtórzyć stary układ Yuuriego. Nie podejrzewał, że wywoła to lawinę zdarzeń, które nigdy nie powinny zajść.
– Jakim cudem w ogóle to pamiętasz?! – wypalił Katsudon, patrząc na niego w osłupieniu. Być może wyszło lepiej, niż się spodziewał...
Yuri spojrzał na niego, całą postawą sugerując, że ktoś tu jest debilem. Po tym usiadł na podłodze i napił się prosto z butelki, szykując się do kolejnej żałosnej historii.
– Jesteś idiotą. Totalnym, niedoścignionym idiotą, Katsudon – stwierdził na dobry początek. – Nie zastanawiałeś się nigdy czemu tylko ja zauważyłem, że po zawaleniu swojego występu zmyłeś się do łazienki, żeby się pomazać nad swoim żałosnym życiem? Kogo ja pytam, oczywiście, że nie. Ciągle byłeś zbyt zajęty wzdychaniem jakie twoje życie jest okropne i jak ci źle, jak bardzo zawaliłeś... Wyobraź sobie, że przylazłem tam za tobą i mnie kompletnie zawiodłeś, idioto! Cały sezon cię podziwiałem, chociaż potrafiłeś spieprzyć większość skoków! Chciałem cię rozwalić w kolejnym sezonie, ale skoro po zawaleniu finału zachowywałeś się, jakbyś się skompromitował podczas zwykłych eliminacji... Myślałem, że chociaż cię to ruszy i będziesz chciał się postarać bardziej! Ale ciebie interesowało tylko wmawianie sobie, że jesteś najgorszy! Aż dziwne, że żaden inny Japończyk cię nie wygryzł, nie?! Do cholery jasnej, co ja sobie myślałem... Jeszcze odwaliło się to z Victorem, po prostu świetnie! Szkoda, że to ja pierwszy cię zauważyłem!
Pewnie brzmiało to jak jakaś nieskładna zbitka wrzasków i niezrozumiałych wyznań, ale nie był aż tak pijany, żeby palnąć najgorsze. O nie. Gorzej, jak dało się coś z tego zrozumieć. Powinien się zamknąć. Zapomniał już o tym, uznał, że było to głupie i dziecinne. Poza tym czy ktokolwiek by się domyślił po tym, jak odnosił się do Yuuriego? Być może Victor wyczuł coś niesprecyzowanego i dlatego dał mu Agape. Albo pamiętał striptiz Yuuriego i dlatego uparł się, żeby to on jeździł do Erosa.
Najgorsze stało się dopiero, jak Katsudon pozbierał jego wypowiedź w jednolitą całość i jak prawdziwy geniusz postanowił go pocałować. Jego szczęście, że patelnie i noże znajdowały się w innym pomieszczeniu. Od razu dało się wyczuć, że jest pijany, nawet jeśli nie potrafił całować, nie mogło być aż tak fatalnie. Część winy leżała po stronie Yuriego, z szoku zesztywniał i w ogóle nie ułatwiał. Ciężko jest odwzajemnić pocałunek, kiedy ma się wrażenie, że zblendowało ci mózg. Na szczęście była to tylko chwila. Plisiecki szybko wrócił do stanu permanentnego wkurzenia i zrzucił go z siebie.
Co ty sobie wyobrażasz?! – wrzasnął.
Cholera jasna. Jego pierwszy pocałunek! Z Yuurim Katsukim. Z pieprzonym narzeczonym Victora, w którym sam się zabujał dwa lata temu i wydawałoby się, że już mu przeszło! Był wściekły, że Yuuri tak po prostu mu to zabrał! I jeszcze było okropnie. Wszystko było źle. Oni pijani, jeden z nich zaręczony, a w ogóle to tylko jeden z nich miał to zapamiętać! Myślał, że zaraz się popłacze ze złości.
– Ja... Yurio, jesteś dość dorosły na alkohol, a na pocałunek już nie? – wymruczał Yuuri. Chyba już lepiej było, jak tańczył na rurze! Przynajmniej wszystkich krzywdził równo i nie wchodził w czyjąś personalną przestrzeń!
Cicho bądź! Nie pozwoliłem ci! To... Kurwa mać, całuj sobie Victora! Ode mnie łapy z daleka!
Było gorzej! Na twarzy Yuuriego pojawiło się zrozumienie. Może zaraz go wyśmieje, że jeszcze nigdy się nie całował?
Zamiast tego zaczął się zbliżać do Yuriego. Popatrzył mu w oczy w jakiś dziwny sposób, Yuri był zbyt wściekły, żeby analizować jego spojrzenie. Dłonie ułożył na jego policzkach, uśmiechając się podejrzanie.
Nie mów mi, że będziesz beczeć przez głupi pocałunek, Plisiecki – wyszeptał.
Nie spodziewał się drugiego pocałunku. Tylko skończony debil wejdzie dwa razy we wnyki. Yuuri był skończonym debilem i to pijanym. Musiał się świetnie bawić, przecież dla niego to nic nie znaczyło. Tym razem było nieporównanie lepiej. Yuuri nie był tak natarczywy, starał się go uspokoić. Był ostrożny, jakby oswajał spłoszone zwierzątko. Yuri niepewnie odpowiedział na pocałunek. Nie miał najmniejszego doświadczenia, więc tylko powtarzał po Yuurim. Może po prostu miał halucynacje? Albo zasnął po którejś kolejce i miał bardzo realistyczny sen.
– Widzisz? To nie takie straszne. Przynajmniej nie wyjdziesz na frajera, kiedy naprawdę będzie ci zależeć – skwitował Yuuri, odsuwając się. Idiota. Kompletny idiota! Nie zasługiwał na żadną odpowiedź, więc Yuri dopił resztkę swojej wódki i bez słowa poszedł się położyć. Za pierwszym razem zapomniał otworzyć drzwi i uderzył w framugę. Zdarza się najlepszym.


Victor wrócił dwie godziny wcześniej. W sumie jeden pies. Okazało się, że Yuuri nie pamięta nic poza historią o kotach, a to już było wystarczająco upokarzające. Yuri mimo to nie odzywał się ani nie wychodził z pokoju, jeśli naprawdę nie było takiej potrzeby. Próbował chociaż udawać, że się uczy, ale myślami ciągle wracał do tych nieszczęsnych pocałunków. Szczególnie do drugiego. Podobało mu się. Yuuri mu się podobał. Myślał, że już mu przeszło, ale nadal coś czuł do tego Wieprza. Nie miał pojęcia, co z tym zrobić. Nikt nie mógł się dowiedzieć, chociażby ze względu na Victora. Nie wiedział, co powiedziałby o tym Yuuri. Nawet nie o samym pocałunku, ale o tym, co Yuri do niego czuł. A Victor...
– Yurio? – Nikiforov nie zaprzątał sobie głowy pukaniem. – Dobrze się czujesz? – spytał, widząc jaki jest spięty. Yuri myślał, że zaraz zacznie hiperwentylować. Victor zabrał mu książkę, widząc, że trzyma ją do góry nogami. Plisiecki spojrzał na niego jak wyrwany transu. Nie czuł się dobrze. Jak w ogóle można czuć się dobrze w takiej sytuacji?!
– Nie mów, że nasza wschodząca gwiazda dostaje napadu paniki przed egzaminami. Masz jeszcze dużo czasu – stwierdził z tym denerwującym uśmiechem, mówiącym „Ja na twoim miejscu na pewno dałbym radę”.
– Przed niczym nie panikuję! To twój pies nie dał mi spać, dalej piszczy na widok kota! – odparł, przywołując swoje normalne, buntownicze „ja”. Victor na to się zaśmiał. Być może wiedział, że to tylko słabe kłamstwo, ale nie chciał go naciskać.
– Odpocznij, jeśli jutro Yakov stwierdzi, że jesteś zbyt zmarnowany, nawrzeszczy na nas wszystkich. Poza tym nie myśl sobie, że pozwolimy ci biegać w piżamie po mieście. Kolejnym razem złapiemy cię i osobiście cię przebiorę.
Katsuki to cholerny konfident.
Victor zostawił go samego. W samą porę na jeszcze więcej złych wieści. Otabek skądś musiał wiedzieć, że ostatnie dwadzieścia cztery godziny Yuri spędził na marnowaniu swojego zdrowia. Inaczej nie napisałby do niego z pytaniem, czy żyje. Po szybkim sprawdzeniu poprzednich wiadomości Plisiecki naprawdę chciał już nigdy nie wyjść ze swojego pokoju.
21:34
„Może Marsjanie istnieją, tylko są tak zażenowani ludzką rasą, że wolą udawać, że ich nie ma”


22:13
„Nigdy ci nie mówiłem, ale twój dowolny był prawie tak dobry, jak pierożki”
22:44
„Katsudon twierdzi, że bylibyśmy uroczą parą, ale on i Victor musieliby cię poćwiartować”


23:05
„Moglibyśmy być jak Luke i Leia tylko bez tej rzeczy z rodzeństwem”


23:30
„Adoptujmy razem kota”


23:57
„A może jesteśmy kosmicznymi Simsami dla Obcych? Grają w to tak długo, aż wszystko pierdolnie, a potem zaczynają od nowa, żeby sprawdzić jaki jest najidiotyczniejszy sposób na zagładę świata. Jak to odkryją, przylecą na prawdziwą Ziemię i właśnie tak wszystkich wybiją.”


1:12

„Katsuki przegiął!”


Chalo policja? Proszę przyjechać na bloggera, ktoś tu znowu publikuje!
1. Brawa dla mojej bro za sprawdzenie tego
2. Brawa dla mojej bro za tytuł
3. Ficzek jest na podstawie The Kiss - autorka pozwoliła wykorzystać swoje opowiadanie jako prompt, a ja zobaczyłam potencjał w dramie. Bawcie się dobrze!

Komentarze

Popularne posty