Demons



Na podstawie: Percy Jackson i Bogowie Olimpijscy/Olimpijscy Herosi Paring: Percy x Nico Uwagi ogólne: Fragmenty tekstu pochodzą z "Demons" Imagine Dragons, jest to starszy ff, który już publikowałam na blogu o HoO i KRK



~When the days are cold
And the cards all fold
And the saints we see
Are all made of gold~


W lipcu najczęściej nie zdarzały się mgliste, chłodne poranki, ale ten najwidoczniej był wyjątkiem od tej reguły. Chudy chłopak o bladej cerze, czarnych włosach i ciemnych, brązowych oczach pojawił się w cieniu sosny, na której gałęziach połyskiwało coś złotego. Mógł mieć najwyżej piętnaście lat. Ubrany był w czarne spodnie, koszulkę w tym samym kolorze i kurtkę lotniczą. Przy jego boku zwisał czarny miecz. Nico di Angelo lekko zadrżał z zimna. Jeszcze kilka minut temu spokojnie siedział w Podziemiu, ale jego ojciec doszedł do wniosku, że chłopak powinien wrócić do świata śmiertelników. Chłopak był z tego faktu niezadowolony. Czy nie może mieć po prostu świętego spokoju? O wiele bardziej wolałby zostać w Krainie Umarłych. Tam przynajmniej nikt nie namawiał go do rzeczy, na które po prostu nie miał ochoty. Nie było tam żadnej wkurzającej osoby, ani Jasona, który starał się mu pomóc (tego akurat nie miał mu za złe, ale to robiło się męczące kiedy on wcale nie potrzebował pomocy!). Tam nikt go nie oceniał, nikt nie patrzył na niego z litością, współczuciem czy pogardą, no i co najważniejsze - nie było tam Percy'ego. Och, oczywiście większość wszechświata była utwierdzona w przekonaniu, że Nico nienawidzi bądź nienawidził syna Posejdona, i chyba tak było lepiej. Już to, że Jason znał prawdę było dla niego krępujące. Kiedy miał nadzieję, że nikt nie pozna jego tajemnicy, że sam będzie mógł o tym zapomnieć, na ich drodze pojawił się Kupidyn. Ten przeklęty bóg miłości był gorszy od samego Tartaru! Nadal miał wrażenie, że w jego ramieniu tkwi jedna ze strzał tego skrzydlatego fanatyka miłości. Od tamtego czasu czuł coraz mocniej, że ucieka sam od siebie, bo prawda o samym sobie nie dawała mu spokoju. A była ona taka, że kochał Percy'ego Jacksona. Niechętnie, ale jednak, musiał przyznać Kupidynowi rację. Uciekał od tego, chociaż wcześniej powiedział, że tylko zadurzył się w synu Posejdona i to już przeszłość, prawda była zupełnie inna. Zakochał się w Percym i, mimo, że sam myślał inaczej, teraz wiedział, że nadal go kocha, chociaż powinien go nienawidzić. Syn Hadesa ruszył w dół wzgórza przez gęstą mgłę, która rozwiewała się wokół niego, co sprawiało dość upiorny efekt. Obóz Herosów wyglądał teraz jak senne miasteczko wyrwane ze starożytnej Grecji prosto do czasów współczesnych. Większość obozowiczów jeszcze spała, tylko kilku nielicznych było już na nogach. Nico dobrze wiedział, że Percy nie należał do tych wyjątków, co było mu bardzo na rękę. Wolał go unikać, to było mniej problematyczne. Oczywiście to, czego chciał, a to co się działo były dwiema, zupełnie różnymi rzeczami. Nie miał pojęcia co zmusiło Percy'ego do wstania tak wcześnie, ani jakim cudem na niego wpadł. Ale najdziwniejsze było to, że Jackson wcale nie przypominał siebie. Był jakiś nieswój. Szedł przygarbiony, pod oczami miał ciemne cienie, jakby nie przespał nocy, w morskich tęczówkach nie było tego znajomego błysku, chłopak był po prostu załamany.
- Nico...? - wymamrotał ze zdziwieniem. Syn Hadesa poczuł, że ma w gardle supeł...

~Your eyes, they shine so bright
I wanna save their light
I can't escape this now
Unless you show me how~

Percy mógł powiedzieć, że nie potrzebuje nic więcej do szczęścia. Miał świetnych przyjaciół, kochającą matkę, był herosem, synem Posejdona, który nie dość, że przetrwał wojnę z Kronosem, powstanie Gai, walkę z gigantami i wyszedł z Tartaru, to wszyscy postrzegali go jako bohatera, chociaż on sam się tak nie czuł, no i oczywiście miał cudowną, genialną i piękną dziewczynę. Annabeth była dla niego najważniejsza, tyle razem przeszli, znali się tak długo, że nie potrafił sobie wyobrazić życia bez niej. Ich związek był idealny, myślał, że nie mógł lepiej trafić...no aż do wczorajszego wieczora. Spacerowali po plaży, ale przez cały czas Ann wydawała się mu jakaś nieswoja. Kiedy zapytał czy coś się stało nie odpowiedziała mu. Zatrzymali się na brzegu. Fale oceanu prawie dotykały ich stóp. Spróbował ją pocałować, ale odsunęła się kręcąc głową. I wtedy to powiedziała, a jej słowa były gorsze niż jakakolwiek tortura. Pamiętał je tak dokładnie i pewnie nigdy ich nie zapomni. "Przepraszam Percy...nie możemy...ja nie mogę. Naprawdę nie chciałam żeby tak wyszło, to nie twoja wina..." I powiedziała to, oświadczyła, że to koniec. Kiedy zapytał czemu nie odpowiedziała. Próbował ją przekonać na wszystkie znane mu sposoby, ale nie potrafił. "Żegnaj Percy." Ostatni raz pocałowała go w policzek i odeszła. Nie "Glonomóżdżku" tylko "Percy" samo to świadczyło o zmianie jej stosunku do niego. W tym momencie wszystko mu się zawaliło. Nie potrafił wydobyć z siebie słowa, nie mógł się ruszyć. Chciał żeby to był tylko zły sen, ale poczucie rzeczywistości było silniejsze niż kiedykolwiek. Annabeth z nim zerwała. Czuł się jakby ktoś wyrwał mu serce z piersi i zmiażdżył w dłoni jak kawałek spróchniałego drewienka. Noc spędził na plaży, nie spał, nie ruszał się z miejsca. Miał wrażenie, że został nagle wyrwany ze świata i umieszczony gdzieś obok. Nie czuł nic, jakby rzeczywistość nie istniała.

~When your dreams all fail
And the ones we hail
Are the worst of all
And the blood's run stale~

Nie zauważył kiedy minęła noc. Rano było zimno, pojawiła się gęsta mgła, ale on nie zwracał na to zbyt wielkiej uwagi. Coś kazało mu się ruszyć. Wstał rozciągając zesztywniałe mięśnie. Czuł się jakby nie istniał, był pusty w środku, jego ciało było oddzielone od duszy. Ruszył w stronę obozu. Nie wiedział która jest godzina, ale większość półbogów jeszcze spała. Tym lepiej dla niego. Chyba po raz pierwszy zrozumiał czemu Nico tak cenił sobie samotność. On chyba by zwariował jakby cały czas nie miał nikogo przy sobie, ale teraz chyba właśnie ta izolacja była mu potrzebna. Szedł ze spuszczoną głową, całkowicie oderwany od świata realnego więc nic dziwnego, że nie zauważył bladego chłopaka ubranego na czarno. Uniósł wzrok na zaskoczonego Syna Hadesa. Wyglądał dokładnie tak, jak zawsze, czarne ubrania, blada cera, czarne, lekko potargane włosy.
- Nico...? - zdziwił się. Stali naprzeciw siebie przez kilka długich minut wpatrując się w siebie, żaden z nich nie podejrzewał, że spotka drugiego. Młodszy chłopak po chwili odwrócił głowę i zrobił kilka kroków w tył. Czy zamierzał uciec? Wyraz jego twarzy nie zdradzał zbyt wiele, jak zwykle. Co Nico robił w Obozie Herosów? Przecież przez cały czas, kiedy próbowali go namówić, żeby został, on odmawiał. Zawsze twierdził, że tu nie pasuje, ale on chyba robił to celowo, jakby przed czymś uciekał. Percy, mimo ich wspólnej przeszłości, lubił go. Ale od czasu podróży po starożytnych krainach Nico trochę się zmienił. Nie był już tym małym, zagubionym dzieciakiem, który chciał się zemścić na Percym. Przez jakiś czas po wojnie z Kronosem nawet mieszkał w obozie, ale później po powrocie z Tartaru stał się jeszcze bardziej zamknięty w sobie i skryty. Teraz był wyższy i nie był już aż tak chudy jak dawniej. Z oczu zniknął mu ten błysk szaleństwa, który miał w nich po uratowaniu go z niewoli u dwóch gigantów w Rzymie.
- Cześć. - powiedział cicho syn Hadesa zachowując dystans. Zapadła cisza. Percy'emu dzisiaj naprawdę trudno przychodziło myślenie, po ostatnim wieczorze nie mógł się otrząsnąć. Starał się sprawiać wrażenie, że wszystko jest tak, jak powinno być. Ale obojętnie jak się starał, nie potrafił się zmusić do uśmiechu. Oboje w tym samym momencie unieśli wzrok i ich spojrzenia się spotkały.

~When you feel my heat
Look into my eyes
It's where my demons hide
It's where my demons hide~

Nico już po kilku minutach zorientował się, że z Percym coś się dzieje. Nie był sobą w najmniejszym stopniu, nie uśmiechał się, jego oczy były jakby wyblakłe, wyglądał jakby nie spał całą noc. Kiedy ich spojrzenia się spotkały poczuł się jakby stał na linii wysokiego napięcia. Oczy w kolorze morskiej zieleni zdawały się go hipnotyzować. Nie powinien tego robić, im dłużej tak się w nie wpatrywał tym bardziej go intrygowały. Wiedział, że powinien jak najszybciej to przerwać, ale nie chciał. A spojrzenie Percy'ego było pełne bólu. Mimo, że najczęściej nie był zbyt ciekawski, teraz zżerała go ciekawość co się stało.
- Ekhem... - odchrząknął Jackson przerywając ciszę - Co tu robisz? - zapytał. Zaczęli schodzić ze wzgórza do obozu. Nico cicho westchnął i wepchnął dłonie do kieszeni spodni. Nagle jego buty stały się bardzo interesujące.
- Ojciec mnie wywalił z Podziemia. - odpowiedział trochę niechętnie. Poczuł na sobie wzrok Percy'ego. Wbrew sobie nadal wpatrywał się w martwy punkt gdzieś w dole. Jedyne czego mu było trzeba to współczucie, bo jego ojcem jest Hades, bóg Podziemia i wielki dupek, którego nikt nie potrafi znieść. I tak miał wrażenie, że Jackson (i nie tylko on) traktuje go jak zagubionego dzieciaka, któremu trzeba cały czas pomagać. Jason chyba wyjątkowo wczuł się w rolę "starszego brata". Nie miał mu tego za złe, był wdzięczny, że zachował w tajemnicy jego sekret.
- Nie przejmuj się, bogowie tacy są. - stwierdził syn Posejdona idąc w stronę stołówki.
- Niczym się nie przejmuję. - powiedział Nico. Percy nagle zatrzymał się w półkroku. Nico automatycznie też stanął. Twarz Jacksona stężała i zaczęła przypominać maskę. Co się z nim stało? Syn Hadesa wpatrywał się w niego próbując cokolwiek zrozumieć. Percy odwrócił wzrok gdzieś w bok. Nico z czystej ciekawości spojrzał co się działo przed nimi. Nic się nie działo, jedynie zobaczył blondynkę w obozowej koszulce. Nawet z dość sporej odległości, jaka ich dzieliła, rozpoznał Annabeth. Dziewczyna popatrzyła na niego i szybko odeszła. Co się stało? Czemu oboje tak się zachowywali? Pokłócili się? Nie, przecież byli parą idealną. Sama myśl, że coś mogło ich poróżnić wydawała się nierealna. Ale równie dobrze wiedział, że nierealne rzeczy zdarzały się aż zbyt często. Percy bez słowa ruszył w przeciwnym kierunku niż córka Ateny. Nico poszedł za nim.
- Percy zaczekaj! - zawołał próbując dogonić chłopaka, który oddalał się szybkim krokiem. Nie potrafił ukryć, że zaczęło mu zależeć. Chciał wiedzieć co się stało, co sprawiło, że Percy był w tak podłym nastroju. Udało mu się dogonić siedemnastolatka. Złapał go za ramię, a Jackson obrócił się w jego stronę. Oczy miał zamknięte, dłonie zwinięte w pięści a usta zaciskał w wąską linię.
- Co się stało? - zapytał di Angelo próbując przybrać łagodniejszy ton. Percy nie odpowiadał. Nico znał tą minę. Nie trzeba było być geniuszem, żeby zrozumieć, że chłopak jest zraniony. Pewnie podobnie wyglądał podczas spotkania z Kupidynem. Jego uścisk zelżał a po chwili zupełnie puścił ramię syna Posejdona. Może nie powinien pytać.
- Jeżeli nie... - zaczął, ale przerwano mu.
- Zerwała ze mną. - powiedział Percy otwierając oczy. Był w nich jedynie ból. Nico nie wiedział co teraz myśleć. Jednak był zazdrosny o Annabeth, ale patrzenie jak Percy teraz cierpi było gorsze od patrzenia na to, jak oboje są razem szczęśliwi. Czy powinien mu powiedzieć? Powinien w końcu ujawnić swoje uczucia? Nie, bał się. Już wystarczająco odstawał od innych, syn Hadesa, samo to go wykluczało z towarzystwa. Nigdy nie powinien się urodzić, nie powinien żyć w tych czasach. Ale jednak żył, był tutaj mimo wszystko. To i tak było już zbyt wiele, nie powinien nikomu mówić co czuje. Poza tym była też druga strona, Percy. Co by zrobił gdyby wiedział? Nico był pewien, że nie mógł liczyć na odwzajemnienie tego uczucia. Ale znał Jacksona, czułby się winny, zadręczałby się, to by ich oboje raniło. Nie może mu powiedzieć. Już wystarczająco cierpiał.
- Nico? - nie zorientował się, że Percy coś do niego mówił. Tak bardzo był pogrążony w swoich myślach, że zapomniał o świecie rzeczywistym.
- Przepraszam...to po prostu... - próbował jakoś dobrać słowa - To zaskakujące. - wydusił.

~I wanna hide the truth
I wanna shelter you
But with the beast inside
There's nowhere we can hide~

Nico był pewien, że właśnie wypowiedział najgłupsze słowa w całym swoim życiu. "Zaskakujące" ? Tak, dziewczyna zrywa z chłopakiem, w którym on się zakochał i tyle udaje mu się powiedzieć. Chyba to wina tego, że stara się ograniczać kontakty z innymi ludźmi do minimum, ale taki już po prostu był, wolał samotność niż wytykanie palcami. Percy chyba trochę się uspokoił. Nico wcześniej nie zauważył, ale chłopak przyglądał mu się z zaciekawieniem.
- Nico, nie chodziło mi o Annabeth. - powiedział przy czym wypowiedzenie imienia córki Ateny chyba sprawiało mu jakiś problem. Syn Hadesa popatrzył na niego ze zdziwieniem. O co innego mogło mu chodzić? Nie rozumiał. - Przez chwilę chyba...eee...odleciałeś. - zaczął zielonooki - Wymamrotałeś coś, że nie możesz komuś powiedzieć. - wyjaśnił szybko. Nico w tej chwili przeklinał wszystkich znanych mu bogów. Czemu zawsze musi się coś spieprzyć?! Czy chociaż raz nie da się przeżyć bez jakiejś wpadki?
- To...to nic ważnego. - wyjąkał czując, że do jego twarzy zaczyna dopływać więcej krwi. Świetnie, jeszcze będzie się czerwienił. Nic innego mu się nie marzy. Percy od razu wyczuł kłamstwo i teraz to on złapał Nico za ramię. Musiał się delikatnie pochylić, żeby ich twarze były na tym samym poziomie. Znowu patrzyli sobie w oczy. Nico usilnie uciekał wzrokiem gdzieś w bok, ale to niewiele dawało. Bogowie, czemu on jest tak blisko?! To był zbyt niezręczne, ale równocześnie kuszące.
- Nico, możesz mi powiedzieć. Uwierz, można mi zaufać. - powiedział. Jego włosy lekko falowały kiedy powiewał delikatny, poranny wiaterek. Czy wszechświat wystawia go na jakąś próbę?! Jeżeli tak, to wcale nie jest zabawne. Poczuł, że ziemia przy jego stopach lekko drży, tak już się działo kiedy był pod wpływem emocji. Czy naprawdę wszystko musi go zdradzać?
- Percy, naprawdę... - mruknął próbując wyplątać się z tej sytuacji.
- Może gdybym wiedział co się dzieje mógłbym ci pomóc. - dodał syn Posejdona. Mózg Nico zarejestrował, że chyba są jeszcze bliżej niż przed chwilą. I wiedział, że już tak nie wytrzyma.

~Don't get too close
It's dark inside
It's where my demons hide
It's where my demons hide~

Percy mimo podłego nastroju jednak jakoś zapomniał o Annabeth. Nico wyraźnie miał z czymś problem, a on z natury był taki, że angażował się kiedy, któryś z jego przyjaciół czegoś potrzebował. Syn Hadesa usilnie uciekał wzrokiem gdzieś w bok jakby bał się spojrzeć mu w oczy. Na policzkach pojawiły się mu rumieńce. W tej chwili wcale nie przypomniał mrocznego syna Hadesa, wyglądał nawet...słodko. Zaskoczyło go to, że sam tak pomyślał. Nico był bardzo niespokojny. Próbował się wykręcić, ale Percy mu na to nie pozwalał. Obaj czuli jak podłoże pod ich stopami lekko drży. Nawet jeżeli chłopak teraz wezwie armię umarłych Jackson nie miał zamiaru mu tego przepuścić. Chłopak wyraźnie z czymś się męczył, a Percy i tak czuł się winny za spowodowanie wielu problemów w jego życiu, teraz chyba powinien pomóc mu jakiś rozwiązać. Wbił wzrok w brązowe tęczówki syna Hadesa szukając w nich jakiejś wskazówki.
- Chyba nie może być tak źle... - powiedział próbując go przekonać, ale nie udało mu się dokończyć zdania.

~They say it's what you make
I say it's up to fate
It's woven in my soulI need to let you go~

Nico naprawdę starał się zrobić wszystko, żeby tego uniknąć, ale zdradził samego siebie. Percy nadal próbował go przekonać, chociaż nie musiał. Zrobił to już wcześniej, stawiając go w tej sytuacji. I chociaż jego rozsądek krzyczał, żeby tego nie robił zbliżył się jeszcze bardziej do Percy'ego. Zanim zdążył się rozmyślić zupełnie zmniejszył dzielącą ich odległość całując syna Posejdona prosto w usta. Percy w pierwszej chwili był tak zszokowany, że cały zesztywniał i nie był w stanie wykonać żadnego ruchu. Tego Nico najbardziej się bał, teraz oboje zostaną z poczuciem winy. Chciał się odsunąć i prawie by to zrobił gdyby Percy go nie powstrzymał. Chłopak nagle się rozbudził. Ujął twarz Nico w dłonie i nie pozwolił mu się cofnąć. Syn Hadesa nie potrafił powstrzymać zaskoczenia. Nigdy by się tego nie spodziewał. Po chwili odsunęli się od siebie. Oboje byli lekko zarumienieni. Percy patrzył na Nico przepraszająco a ten drugi po prostu nie wierzył, że to się działo. Jackson przytulił go.
- Przepraszam, nie wiedziałem. - szepnął całując go w czoło. Nico nie był w stanie nic odpowiedzieć, po prostu uśmiechnął się i odwzajemnił uścisk. Mgła zaczynała się przerzedzać a słońce ogrzewało okolice Long Island.

~Don't wanna let you down
But I am hell bound
Though this is all for you
Don't wanna hide the truth~

~~~


No i co ja mam mówić? Percico bo Percico :3 Było już wcześniej na blogu o Herosach, ale uznałam, że wstawię też tutaj, żeby było łatwiej znaleźć. I w końcu nadałam temu jakiś tytuł, taki bardzo kreatywny...
Ogłoszenia parafialne:
Wiem, że są osoby czekające na Alico, więc oto moja obietnica przedwyborcza (Des, waaat?! xD):
Skończę pisać rozdział na herosów, być może ewentualnie wezmę się za SW i po tym piszę Alico.
Dziękuję za uwagę.

Komentarze

  1. Jak dla mnie genialne. Co tu dużo gadać? Jako dość psychofanka Percico jestem dozgonnie wdzięczna za dodanie takiego rozdziału czy fragmentu.Nie ważne. Genialnie.

    OdpowiedzUsuń
  2. nieważne, ile razy czytam, zawsze tak samo się jaram <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Awwww :3 To takie słodkieeeee >_<
    Tak bardzo. Niech Annabeth umrze ;)
    Ja tak bardzo nigdy nie mam się do czego przyczepić (no, prawie nigdy, ale wtedy to chodziło o parring ;_;)
    Niech yaoi będzie naszym zawsze! (Green zafundował mi depresję po Gwiazd Naszych Wina, tobie też? '.' )

    OdpowiedzUsuń
  4. Dobrze. Zaczynam od tego, bo mogę. I bo Percico. I ta super piosenka, o której nie miałabym pojęcia, gdyby nie Twój fanfik ;o.
    Łał, Hades tak bardzo dba o życie społeczne syna xDD <3 Kocham to, u mnie Hades kłóci się z Zeusem :// Wszyscy robią bardzo ludzkiego Hadesa, Hades jest super xD.
    (W ogóle czy mi się wydaje czy ty wcześniej miałaś na tym blogu inny szablon? ;oo)
    To jest takie śmieszne że wszyscy myśleli że Nico nienawidzi Percy'ego. Kurde, Nico, przekręt stulecia, ty to jednak jesteś... xD
    Ej to jest super że tak skaczesz od Nico do Percy'ego. Podoba mnie się to mocno, bardzo fajne, polecam, Sum Glum.
    Ej rozwala mnie to, że Ann z nim zerwała. W sensie, no, nawet tak bez powodu xDD To jest ten element, który strasznie trudno przeskoczyć w Percico. Głupia blondi :/
    "Co Nico robił w Obozie Herosów?" xDDD Serio, Percy, serio xD.
    " Percy'emu (dzisiaj) naprawdę trudno przychodziło myślenie" tru. Cieszę się, że to uwzględniłaś xD
    " Czy chociaż raz nie da się przeżyć bez jakiejś wpadki? " - powiedział Zeus... XDDD SORKI MUSIAŁAM XD
    Mrah, kohom ich. To je super szip, prawie jak romantyczne geje, chociaż do Słowackiego to im trochę brakuje :///
    Nie wiem co więcej powiedzieć, czytałam to już kilka razy i w dalszym ciągu jest super super. Mam zły humor, nie umiem w komentarze jak mam zły humor sorki :c. Musisz mi wybaczyć D:
    Miłość, przyjaźń, francuz! @_@

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty